piątek, 21 września 2012

Rozdział 01.


2010r., Dortmund.

  Właśnie szłam z Łukaszem w stronę samochodu z wielkim uśmiechem na ustach. Zaciągałam się tutejszym powietrzem i nie mogłam się nacieszyć. Pokochałam Anglię, ale miałam dość deszczowej pogody... Tutaj jest inaczej. Tutaj jest mój braciszek, za którym bardzo tęskniłam. To tutaj dokończę swoje studia. To właśnie w Dortmundzie, a nie w innym mieście świata mam zamiar zacząć nowe życie.
  - Ewa nie mogła się doczekać twojego przyjazdu. Chodzi podekscytowana od co najmniej tygodnia! - zaśmiał się serdecznie Piszczu. I wtedy też spostrzegłam, że jesteśmy w połowie drogi.
  - Bardzo za nią tęskniłam... i za Agatą. - uśmiechnęłam się na samą myśl o mojej bratowej i żonie Błaszczykowskiego.
  - A będąc przy Agatce, to siedzi od rana u nas w domu. Czekają na ciebie. - buchnęłam lekkim śmiechem. Wyobrażałam to sobie! Nie musiałam patrzeć na Łukasza, żeby wiedzieć jak zareagował - Nie śmiej się. Kuba ma problem...
  - Niby jaki? - zapytałam głupio spoglądając na niego.
 - Ty się pytasz jaki? - oburzył się na moją niewiedzę - Stracił żonę. - oznajmił "oczywistość" - A to wszystko przez ciebie. - nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową z lekkim uśmiechem. Dopiero teraz wiem, jak bardzo mi ich brakowało.
  Gdy spostrzegłam, że jesteśmy na miejscu czym prędzej wysiadłam z samochodu i pognałam w stronę domu. W drzwiach stała Ewa z Agatą. Na swój widok zaczęłyśmy tak piszczeć, że Łukasz podchodząc do nas złapał się za głowę i skwitował to dwoma zdaniami: Wiedziałem, że tak będzie. Mniej mnie w opiece, Boże! - spojrzał w górę i wszedł z moimi walizkami do domu. My nadal stałyśmy w progu.
  - Nie wierzę! Tak bardzo tęskniłam... - wydusiłam z siebie i przytuliłam je z całej siły. Nagle poczułam jak ktoś się do nas przyłącza.
  - Ja też tęskniłem!
  - Kubuś! - zapiszczałam puszczając dziewczyny i uwiesiłam się na Błaszczykowskim.
  - Brakowało mi tego, Piszczulku. - zaśmiał się Jakub.
  Teraz wiem, że żyję. Przywiązałam się i pokochałam Wojtka. Był dla mnie jak brat, których już i tak miałam, a ja byłam dla niego siostrą, której on niestety nie miał.

  - Opowiadaj jak było w Londynie? - dopytywały dziewczyny gdy siedzieliśmy wszyscy w salonie.
  - Powoli... - zaśmiałam się - W Londynie było super! I gdyby nie ta dobijająca pogoda, to bym tam z chęcią pozostała. Nie wiem jak ten Wojtek tam wytrzymuje.
  - A właśnie, co u niego? - zapytał Kuba - Przez telefon mało mówi.
  - Co chwile mają z Sandrą kryzysy... Jest załamany. Chyba tylko piłka go jakoś utrzymuje przy życiu. No i rodzina, oczywiście. Nie chce w ogóle wychodzić nigdzie... Martwię się o niego. - powiedziałam zmartwiona.
  - Wiedziałem, że coś jest nie tak. Za każdym razem miał taki smuty głos, mimo, że się śmiał. - powiedział Błaszczykowski.
  - Szczęsny nie potrafi kłamać. Nawet jak nie wiem by się starał, nie potrafi... Jack obiecał, że się nim zaopiekują.
  - Jack? - zapytała Ewa.
  - Wilshere... Kolega Wojtka. - odpowiedziałam krótko.
 - Kochanie, chyba musimy się zbierać. Już po 22... - oznajmił Kuba, a Agata się z nim zgodziła. Po piętnastu minutach byłam sama z Ewą w salonie. Łukasz poszedł się położyć, twierdząc, że jutro ciężki dzień i musi być wypoczęty.
  - A więc mów... Kim jest ten Jack?
  - To tylko kolega. - odpowiedziałam z uśmiechem - Na serio.
  - A Laurent? - dopytywała - Myślałaś, że jak mi nic nie powiesz, ja nie będę wiedziała? - spojrzała na mnie uważnie. Gdy usłyszałam imię, uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy - Maja, o co chodzi?
  - Laurent to nowy dobytek Arsenalu... i to przez niego, a nie dobijającą pogodę wyjechałam z Anglii. - wzrok Ewy mówił, abym kontynuowała - Nie znamy się długo, ale zdążyliśmy zawrzeć "bliższe relacje". Po rozstaniu z Robertem unikałam facetów, jak ognia... Aż poznałam Koscielnego. Wystarczyło kilka wieczorów, spotkań aby powitać łóżko. Na początku podobał mi się taki luźny związek. Myślałam, że dzięki niemu na dobrę zapomnę o Lewym, jednak tak się nie stało. Wszystko zaszło za daleko i uciekłam. Nawet Wojtek nie wie, dlaczego naprawdę wyjechałam.
  - Kochanie, ty nadal go kochasz? - zapytała przytulając mnie.
  - Nikogo tak nigdy nie kochałam, Ewa. Wiesz co u niego? - zapytałam podnosząc głowę.
  - To ty nic nie wiesz? - zapytała zdziwiona, na co ja zaprzeczyłam - Myślałam, że Łukasz ci powiedział... Robert jest w Dortmundzie. Od niedawna gra w Borussii. Naprawdę nigdzie o tym nie słyszałaś? - zapytała.
  - Po naszym rozstaniu przestałam śledzić wszelkie strony sportowe, nie oglądałam telewizji... Wojtek też nic mi nie mówił.
  - A, i jutro jest kolacja, na której będą Błaszczykowscy i Robert... - powiedziała niepewnie patrząc na mnie.
  - Tak myślałam, że odwiedziłabym rodziców? Na trzy, cztery dni... - wypaliłam.
  - Nie odwalaj! Będziesz na tej kolacji i koniec, kropka. - powiedziała moja bratowa.
 - Dam radę... - mruknęłam i wzięłam łyk wina - Jestem zmęczona, przepraszam... - ucałowałam na dobranoc Ewę i ruszyłam w stronę schodów.
 - Robert jest wolny... Śpij dobrze. - usłyszałam jeszcze. Wolny... To nie oznacza, że coś jeszcze do mnie czuje.
  Może trzeba było zostać w Londynie...

***

Salam alejkum! Pierwszy rozdział za nami. Mam nadzieję, że jako-tako nie zanudziłam. ;)
3majcie się, do napisania! :*

środa, 12 września 2012

Prolog.

   marzec 2008r., Poznań:
  - Kuba, gdzie my jesteśmy? - zapytałam zdezorientowana.
  - Nie pytaj, tylko wychodź. - rozkazał Wilk - Poznasz chłopaków z klubu.

  To wtedy poznałam ich wszystkich. Zaczynając od Kotorowskiego, przez Wojtkowiaka (którego wszędzie zawsze było pełno), Stillica, Peszkę, Murawskiego i kończąc na Lewandowskim. A może to właśnie od Roberta powinnam zacząć?

  2008r., Poznań:
  - Majka, ja już nie jestem w stanie tego ukrywać... - zaczął Robert - Kocham cię. - cicho wydukał i patrzał na mnie ze strachem, nadzieją i czułością w oczach czekając na moją reakcję.

   listopad 2009r., Poznań:
  - Robert, my nie możemy być razem dłużej. Nie pytaj dlaczego, po prostu pozwól mi odejść. Najlepiej o mnie zapomnij.
  - A co jeśli nie? - zapytał drżącym głosem.
  - Nie masz wyjścia. - pocałowałam go ostatni raz - Żegnaj. - wyszeptałam przez łzy i uciekłam.

  2009r., Londyn:
  - Kochasz go? - usłyszałam głos Wojtka.
  - A czy to ważne? - zapytałam wymijająco i czym prędzej udałam się na parkiet.

  2010r., Londyn:
  - Znowu uciekasz. - wyszeptał w moje włosy Szczęsny.
 - Chyba to polubiłam. - cichutko zachichotałam - Zresztą, nie przesadzaj! Przecież jadę do Dortmundu, gdzie możesz mnie odwiedzać... I swoich dwóch koleszków z reprezentacji.
  - Daj znać, gdy będziesz na miejscu.
  - Oczywiście! Do zobaczenia, Wojtusiu.
  - Majka...
  - Oj wiem, wiem. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. - uśmiechnęłam się - Będę bardzo tęsknić. - momentalnie spoważniałam.
  - Ja też. Bardzo. - przytulił mnie - Leć, Mała... Bo inaczej się spóźnisz. - Ucałował moje czoło.
*

  Heeeeej! ;) To jest oto prolog. Mam nadzieję, że Was nim nie zanudziłam. Zmieniałam go kilka razy, i nadal nie jestem przekonana do niego w 100%, no ale cóż.
  Rozdziały będę starała dodawać się w terminie, tj. 2 razy na miesiąc... może 3. Zawsze w jednym z dni: piątek-sobota-niedziela.
  To tyle. Dziękuję, do napisania. :*

poniedziałek, 10 września 2012

marionetki


Maja Piszczek, 1987



Robert Lewandowski, 1986*
                                                           
                                                                i inni ...

* niektóre dane zostały zmienione na potrzeby opowiadania.

kilka słów na wstęp, czyli co, jak, gdzie i kiedy.

  Witam Was serdecznie! :)
Powracam do świata blogowego po kilku miesiącach. Jak długo wytrwam? Sama nie wiem.

  Te opowiadanie zaczęłam pisać jeszcze przed EURO 2012. Czemu dopiero teraz zacznę publikować? Sprawa jest prosta: chciałam napisać kilka rozdziałów naprzód. I jestem z siebie dumna, bo udało mi się :D
Zanudzać nie będę... Bohaterowie pojawią się zaraz. ;)

SALAM ALEJKUM!

A, jeśli chce ktoś być informowany to niech napisze mi to pod najnowszą notką, lub zgłosi się bezpośrednio do mnie na numer GG: 25880484.