piątek, 12 października 2012

Rozdział 03.


  Roberta nie widziałam od kolacji, a minął od niej już tydzień. Szczerze? Nie wiem czy żałuję, czy jest mi z tym źle. Może to czas, by o nim zapomnieć? W końcu minęły już dwa lata. Dwa cholerne lata. Lata cierpienia, nadziei, błędów, przyjaźni, tęsknoty... Działo się tak dużo, a  ja w ogóle tego nie czuję. Wydaje mi się, że to wszystko było wczoraj. Cała Anglia... Mój cały pobyt tam wiąże się z jedną osobą - Laurentem.
  Koscielny w dniu poznania niczym się nie wyróżniał. Zresztą wtedy każdy facet dla mnie był... Facetem. Nie widziałam ich, ponieważ nie chciałam widzieć. W sercu miałam ciągle Lewandowskiego. Po kilku dniach spotkałam go w jakiejś knajpie. "Zatapiał smutki w butelce wódki"... Ukochana zdradziła i zostawiła.
Z tamtego wieczoru pamiętam jedynie, że schlaliśmy się do upadłego. Rano obudziliśmy się w jego sypialni i... pustka w głowie. Z jednej spędzonej nocy razem, zrodziły się następne i następne... Trwało to kilka miesięcy. Nikt nie chciał kończyć, ot co! Luźny związek żadnemu z nas nie przeszkadzał. Wojtek i kilku innych Kanonierów, którzy się domyślili, krzywo na nas patrzyło, jednak wtedy nie braliśmy tego pod uwagę. Liczyliśmy się tylko my i, bądź co bądź, dobra zabawa. Schody zaczęły się później, gdy Sandra, dziewczyna Wojtka, stwierdziła, iż Laurent patrzy na mnie inaczej... Nie jak na przyjaciółkę, tylko jak na kobietę do której czuje coś więcej. Moja reakcja? Hmm... Wyśmiałam ją. Bo co miałam zrobić? Nie chciało mi się w to wierzyć. Obiecaliśmy sobie, że jeśli któreś z nas poczuje coś więcej, powie o tym. Z Laurentem tak się nie stało. Jednak po tym co powiedziała mi Sandra zaczęłam bardziej uważać, aż w końcu... Postanowiłam ponownie uciec. Myślałam, że w Niemczech będę "bezpieczna". Niestety tak się nie stało. Pojawił się on i kolejne "problemy". Uczucie wróciło diametralnie! Jak z bicza strzelił... Inaczej tego określić się chyba nie da. A może ono nigdy nie zniknęło? Zawsze było gdzieś w środku mnie i czekało na odpowiedni moment, by się ujawnić?
  - Majka... Majka! - szturchanie i głos Łukasza obudziło mnie z zamyśleń.
  - Coś się stało? - zapytałam pół przytomna.
  - Robimy dziś wieczór filmowy. - oznajmiła Ewa.
  - Nasza tradycja. - uśmiechnął się Piszczu puszczając mi przy tym oczko.
  - Dobra, jak chcecie. Ja się dziś wcześniej położę. - mimo, że było ledwo po 18 czułam zmęczenie.
  - Coś się stało? Źle się czujesz? - zmartwiła się Ewa.
  - Nie, nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczona. - mruknęłam przecierając oczy.
  - No weź, siostra! Będą Błaszczykowscy i... Robert też będzie.
  - Niech będzie. Lata i powiewa mi to. - kłamstwo.
 - Mów sobie dalej. Te wasze posyłanie sobie czułych oczek na kolacji was wydało. Wy się nadal kochacie! - powiedział pewny swojego mój brat.
  - Głupi jesteś i tyle. Do jutra. - mruknęłam i wstałam z fotela. Udałam się prosto do pokoju. Położyłam się i od razu zasnęłam.

  Obudziło mnie pukanie do drzwi.
  - Proszę. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Wszedł Kuba.
  - Hej, mogę? - zapytał a ja zawołałam go skinieniem ręki i zrobiłam miejsce obok siebie. - Chodź do nas.
  - Nie, nie chcę. Jestem zmęczona.
  - Ok, a tak naprawdę? - cholera!
  - Robert...
  - Nie chcesz go widzieć. - zapytał, a raczej stwierdził mój przyjaciel.
  - Tak-jakby... Ja już Kuba sama nie wiem. Kocham go, ale... może to czas by przestać?
 - Przestać kochać? - wyczułam ironię w jego głosie - Jak ty chcesz przestać kochać?! - zapytał zbulwersowany - On też cię kocha! Zachowujecie się jak nastolatkowie. Przejrzyjcie w końcu na oczy! - wyszedł z pokoju lekko trzaskając drzwiami. Po niecałych dziesięciu minutach w moich drzwiach pojawiły się dziewczyny.
  - Nie płacz, kochanie. On nie chciał. Poniosło go... - próbowała usprawiedliwić swojego męża Agata.
  - Pochwalił się już wam? - zapytałam przez zęby.
 - Nie musiał... Wszystko było słychać na dole. - powiedziała cicho Ewa siadając obok mnie. Agata uczyniła to samo.
 - Pięknie! Jeszcze Robert to słyszał! - teraz już byłam wściekła.
 - Wkurzył się.- oznajmiła Piszczkowa - Wyszedł z domu ochłonąć. - przynajmniej tu nie przyjdzie - Kochanie, nie obraź się, ale... Kuba ma rację. Obydwoje się nadal kochacie, a nie potraficie normalnie porozmawiać.
  - Myślicie, że to takie łatwe? Nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez prawie dwa lata! To szmat czasu.. A teraz co? Mam do niego podejść i powiedzieć "Cześć Robert. Nadal cię kocham i mimo, że uciekłam od ciebie chcę do ciebie wrócić."? Kurde, dziewczyny!
  - Może na początek pogadajcie? Wytłumaczcie sobie wszystko...
  - Ewa ma rację. Przemyśl to, do zobaczenia... - Agata przytuliła mnie lekko na pożegnanie i obie panie wyszły z sypialni.
  Obróciłam się w stronę odsłoniętego okna. Pełnia.  Dokładnie widziałam księżyc. Miałam wrażenie, że się do mnie uśmiecha. Jakby chciał powiedzieć "wszystko będzie dobrze".

***

  Powiem tylko, że bardzo dziękuję nieidealnej. za nagłówek :*

  Rozdział sprawdzany, gdy nie miałam okularów a z moją ślepotą jest tak fajnie, że jestem w stanie nie zauważyć telefonu obok, więc o błędach nie wspominam...

piątek, 5 października 2012

Rozdział 02.


  Obudziłam się przed 12. Zmęczenie po wczorajszej podróży dało o sobie znać... Leżałam już chyba pół godziny i w ogóle nie chciało mi się wstawać. Myśl, że dziś mam zobaczyć Roberta nie pomagała. Nie chciałam go widzieć. Bałam się. Najnormalniej w świecie się bałam. Jak zareaguję? Jak ON zareaguje? Ucieknie, skrzyczy, będzie się do mnie odzywał jak gdyby nigdy nic czy całkiem mnie oleje? Z głową pełną myśli wstałam i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam świeżą bieliznę, niebieskie szorty, bluzkę w biało-niebieskie paski i białe japonki.
"Poranny" prysznic dobudził mnie całkowicie. Na dół zeszłam dokładnie o godzinie 13:50.
  - Obudziła się księżniczka. - zaśmiała się na mój widok bratowa.
  - Przepraszam... Po prostu byłam zmęczona podróżą i...
  - Nie tłumacz się tylko siadaj i wcinaj. Ja muszę lecieć na zakupy i wpadnę na chwilę do Agaty. Myślę, że za półtorej godziny będę. Smacznego. - ucałowała mój policzek i już jej nie było. Ja sprzątnęłam wszystko to, co przygotowała dla mnie Ewa. Postanowiłam się tylko napić soku. Nagle usłyszałam trzask drzwi i czyjś głos.
  - Szefowo! Właśnie jechałem sobie na trening, gdy zadzwonił twój mąż i kazał mi przyjechać po... - Robert właśnie wszedł do kuchni - ...korki. Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
  - Stoję? - palnęłam głupio, zanim się zastanowiłam.
 - To widzę. Długo już jesteś? - zapytał, na co odpowiedziałam, że od wczoraj - Łukasz nie mówił, że przyjeżdżasz. Przepraszam za to wejście...
  - Nic nie szkodzi. - odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Robert zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.
  - Nic się nie zmieniłaś... Nadal jesteś taka, jaką cię zapamiętałem. - przejechał dłonią po moim policzku, a ja rozkoszując się chwilą przymknęłam powieki - Piękna. - szepnął. Nadal go kocham.
  - To mówisz, że przyjechałeś po korki? - przerwałam błogą ciszę.
  - Yhym... - mruknął zdezorientowany. Chyba się tego nie spodziewał.
 - Poczekaj chwilę. - oznajmiłam i udałam się do holu. Korki były w szafce. Szybko je wyjęłam i gdy wstałam, okazało się iż Lewy był tuż za mną. Wręczyłam mu buty i odsunęłam się kawałek.
  - Dzięki. To ja lecę... Do wieczora. - powiedział i powoli odwracał się w kierunku drzwi.
  - Do wieczora. - zdążyłam odpowiedzieć, zanim Lewandowski zrobił coś, czego się nie spodziewałam, ale to właśnie tego pragnęłam od kilkunastu miesięcy. Pocałował mnie. Krótko, ale namiętnie.
  - Przepraszam... - powiedział cicho i szybko opuścił dom mojego brata.

  Ewa wróciła do domu chwilę po 15. Zdążyłam w tym czasie rozpakować swoje rzeczy i ogarnąć w swoim tymczasowym pokoju.
  - Robert tu był. - oznajmiłam schodząc na dół. Bratowa spojrzała na mnie zdziwiona.
  - Po co?
  - Po korki dla Łukasza. - usiadłam na blacie w kuchni - Trochę się zdziwił, gdy mnie zobaczył.
  - Dziwisz mu się? Ostatni raz widzieliście się w Polsce... Uciekłaś mu. Do tej pory nikt nie wie dlaczego. Ty nie chcesz o tym mówić, my to szanujemy. - zapadła między nami cisza - Może być kurczak?
  - Może, może... Robert bardzo lubi. - mruknęłam nieświadoma swoich słów oglądając paznokcie.
  - Robert, Robert... Zachowujesz się w tym momencie jak zakochana nastolatka! A masz 23 lata.
  - Wypominasz mi mój wiek? - zapytałam oburzona, by po chwili zanosić się śmiechem - Jestem tu dopiero od wczoraj, a już tyle się wydarzyło... - westchnęłam.
  - Niby co takiego? - zapytała pani Piszczek.
  - Pocałował mnie, na pożegnanie...
  - Ee tam. Taki całus.
  - Ee tam, taki całus... W usta! - przedrzeźniłam Ewę. Ta spojrzała na mnie z wielkimi oczami.
  - W usta? Jak to w usta? Co ty pierdzielisz?!
 - No pocałował mnie w usta. Już szedł do drzwi, gdy się nagle wrócił i mnie pocałował... - zakończyłam z cichym chichotem - To w czym ci pomóc, bratowo?
  Na śmiechach, chichach i opowiadaniu jak to było w Anglii zleciał nam czas. Nim się obejrzałyśmy, Łukasz wrócił z treningu i nastała godzina 17:00.
  - Nie wiem jak wy, ale ja idę wziąć relaksującą kąpiel. - oznajmiła Ewa i już jej nie było.
  - Zrobię jak twoja małżonka...
  - Poczekaj, byłaś sama gdy przyszedł tu Lewy? - zatrzymał mnie Piszczu.
  - Tak, dlaczego pytasz? - zapytałam lekko zdziwiona. O co mu chodzi?
  - Tak po prostu. - uśmiechnął się tajemniczo - Leć się stroić. Ubierz jakąś sukienkę czy coś.
  Już po piętnastu minutach leżałam w wannie rozkoszując się błogą ciszą. Jeśli chodzi o strój postawiłam na małą czarną i do tego czarne buty od Louboutina. Dopełnieniem był delikatny makijaż, włosy spięłam w luźnego koka i byłam gotowa.
  Gdy schodziłam ze schodów zadzwonił dzwonek. Pierwsi byli państwo Błaszczykowscy. Po przywitaniu, udaliśmy się do salonu. Kuba otworzył wino i zaraz zszedł pan domu, który oznajmił, że Ewa prosi mnie i Agatę do siebie.
  - Cześć kochana! - powiedziała od progu Agata - Ślicznie wyglądasz. - i to była prawda. Ewa miała na sobie niebieską sukienkę na grubych ramiączkach z dekoltem "w serek". Buty miała tego samego koloru, włosy rozpuszczone i odpowiedni makijaż. Agata oczywiście nie była gorsza! Kremowa sukienka bez ramiączek, czarne buty i żakiet, którego pozbyła się już na dole. Włosy miała lekko spięte i nieco mocniejszy makijaż wszystko dopełniał.
  - My to my. Mamy mężów, ale ciekawe dla kogo wystroiła się Majka. - gdyby mój wzrok mógł zabijać, obie leżały by martwe.
  - Przestańcie! Błagam... - jęknęłam bezsilnie.
  - Chwaliłaś się już Agacie? - zapytała Ewa.
  - Robert mnie pocałował. - powiedziałam, a Piszczkowa dodała iż w usta.
  - Kochana, jesteś od wczoraj i już tak szalejesz! - zaśmiała się serdecznie żona Kuby - O wilku mowa! - zawołała Agata, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
  - Idziemy! - oznajmiła Ewa. I tak też się stało.
  Szłam za nimi. Jakoś nie za bardzo mi się śpieszyło. Gdy już trzeba było się przywitać z Robertem, podeszłam do niego. Lewy przytulił mnie i wyszeptał "przepraszam".
  - Nie musisz przepraszać. Przecież sama mogłam się odsunąć, ale tak nie zrobiłam. - powiedziałam równie cicho co on.

***

  Witajcie :D
Powiem tylko tyle: po tym rozdziale mam jakiś niedosyt, ale cóż... zdarzają się i takie.
Pozdrawiam, do napisania. :*

Edit: Przypominam, że jeśli chce ktoś by informowany, niech zostawi mi swój nr. GG. To mi ułatwia sprawę :) Na blogach nie zawsze mam czas informować.
Info też się pojawia na moim twitterze.