Jason Mraz - I won't give up
Dziś sylwester. Rok 2010 odejdzie, by ustąpić miejsce nowemu, ale czy lepszemu rokowi? Jak zawsze w takim dniu ogarniał mnie lekki strach przed tym, co miało mieć miejsce w nadchodzącym czasie.
Siedziałam w wannie i nadal zastanawiałam się nad słowami Roberta. Za cholerę nie mogłam zrozumieć, dlaczego to powiedział. Postanowiłam jednak na razie się tym nie przejmować. Porozmawiam z nim jeszcze o tym, ale teraz muszę się zrelaksować.
Po jakiś pięćdziesięciu minutach stałam przed lustrem owinięta w ręcznik. Mój wygląd zewnętrzny tego nie okazywał, ale w środku jestem nadal nastolatką, która nie ma pojęcia o życiu. Gdyby tak nie było, może byłabym teraz z Robertem w związku? Może nie poznałabym Laurenta? Gdyby nie moje lekkomyślne postępowanie, podczas mieszkania w Poznaniu nie musiałabym "uciekać" do Londynu? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi i czasu, aby uzyskać jakieś sensowne wytłumaczenie.
Westchnęłam i przetarłam ręką lustro, które ponownie zaparowało.
Z łazienki wyszłam dokładnie o godzinie 16. Pod drzwiami stał nieźle wkurzony Darek.
- Dłużej się nie dało? - syknął strzelając piorunami w moją stronę. Uśmiechnęłam się kpiąco. Jak ja kocham go denerwować!
- Dało. Jeśli chcesz, mogę wrócić. - zaczęłam robić małe kroczki w tył, gdy Dudka przytrzymał mnie za łokieć, zsuwając lekko z ramienia skąpy szlafrok, który miałam na sobie. Dopiero wtedy zmierzył mnie wzrokiem po całym ciele. Chyba ciśnienie mu podskoczyło, bo zrobił się lekko czerwony. Zaśmiałam się w duchu. Jak łatwo faceta owinąć sobie wokół palca. Wyrwałam lekko swoją rękę z uścisku Darka i skierowałam się wprost do pokoju, w którym aktualnie sypiam.
- Jasna cholera! - warknęłam trochę głośniej zdenerwowana. Stoję od kilku minut przed lustrem w pokoju i za nic w świecie nie mogę zapiąć sukienki. Drzwi zaraz się otworzyły, a ja będąc pewna, że to któraś z dziewczyn nawet się nie odwróciłam.
- Poczekaj, pomogę ci. - zanim to usłyszałam, pojawiło się parsknięcie śmiechem. Robert ustał za mną i sprawnie przesunął zamek wzdłuż moich pleców. Położył obie ręce na moich ramionach. Momentalnie zrobiło mi się gorąco - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał - Szkoda, że to musi tak wyglądać... I nie mam tu na myśli twojego wyglądu, tylko... - nie zdążył dokończyć, bo do pokoju wleciał Piszczu.
- O, przepraszam... - mruknął zmieszany i zdziwiony - Maja, Ewa prosi, abyś do niej przyszła, gdy będziesz mogła. - powiedział i wyszedł szybciej, niż wszedł... Choć nie wiem, czy to możliwe.
Westchnęłam i odsunęłam się od Lewandowskiego.
- To ja pójdę... - mruknęłam jakby do siebie zakładając na nogi beżowe czółenka na platformie. Zostawiłam Roberta samego w pokoju i udałam się do bratowej - Coś się stało? - zapytałam wchodząc do sypialni Piszczków.
- Siadaj. - poklepała obok siebie miejsce na łóżku - Chodzi o ciebie, Roberta i Wojtka... - zaczęła.
- A co my razem mamy wspólnego? - zapytałam tym samym jej przerywając. Skarciła mnie tylko wzrokiem.
- Robert przyszedł dziś do mnie i zapytał się, czy jesteś szczęśliwa będąc z Wojtkiem w związku. Wyobraź sobie moje zdziwienie! - spojrzała na mnie - Nigdy nic nie mówiłaś, że łączyło bądź łączy cię coś ze Szczęsnym.
- Bo nie łączy! - oznajmiłam, gdy wszystko poukładałam sobie w głowie - Prócz przyjaźni. - to o to chodziło Robertowi. Przez to, że zobaczył nas trzymających się za rękę, myślał, że ja i Wojtek...
- Wytłumacz mu to, bo jak sobie wbije do łba, że nie ma u ciebie już ani krzty szans, to...
- Będzie za późno. - dokończyłam za nią - Ale nie teraz. Później. Pogadam z nim jeszcze dzisiaj. Chcę wyjaśnić to z nim, zanim ten rok się skończy. - zrobiłam chwilę przerwy - Idziemy, bo jeszcze zostaniemy same. - mruknęłam i czym prędzej wyszłam.
Tego sylwestra mieliśmy spędzić w pobliskim klubie, gdzie wynajęliśmy dziesięcioosobową lożę.
Zabawa była przednia. Alkoholu było pod dostatkiem... A przynajmniej w przypadku moim, Wojtka i Darka. Ewa i Agata ze względu na swój stan piją sok, a Asia sączy powoli drugiego drinka tej nocy. Wasyl, Robert, Łukasz i Kuba piją, ale w znacznie mniejszych ilościach.
Tańczyłam właśnie z Wojtkiem, gdy zauważyliśmy Roberta wychodzącego na taras.
- Idź do niego. Pogadajcie. - popchnął mnie lekko w odpowiednim kierunku. Odwróciłam się jeszcze w stronę Ewy, która spojrzeniem mówiła to samo, co mój przyjaciel. Bez większego zastanawiania się (i chwiania) poszłam do celu.
- Dlaczego uważasz, że jestem z Wojtkiem? - zapytałam Roberta, który stał na klubowym tarasie opierając się o barierkę - Do cholery, Robert!
- A nie jest tak? - zapytał patrząc na mnie uważnie. Odpowiedziałam mu zaprzeczeniem głowy. On od razu się wyprostował.
- Wojtek to mój przyjaciel, zresztą tak jak i twój. Wyciągasz pochopne wnioski. - wciągnęłam powietrze - Masz wielkie pole do popisu. - mruknęłam przygryzając wargę. Przejechał dłonią po moim policzku, nachylił się nade mną i pocałował.
Dziś sylwester. Rok 2010 odejdzie, by ustąpić miejsce nowemu, ale czy lepszemu rokowi? Jak zawsze w takim dniu ogarniał mnie lekki strach przed tym, co miało mieć miejsce w nadchodzącym czasie.
Siedziałam w wannie i nadal zastanawiałam się nad słowami Roberta. Za cholerę nie mogłam zrozumieć, dlaczego to powiedział. Postanowiłam jednak na razie się tym nie przejmować. Porozmawiam z nim jeszcze o tym, ale teraz muszę się zrelaksować.
Po jakiś pięćdziesięciu minutach stałam przed lustrem owinięta w ręcznik. Mój wygląd zewnętrzny tego nie okazywał, ale w środku jestem nadal nastolatką, która nie ma pojęcia o życiu. Gdyby tak nie było, może byłabym teraz z Robertem w związku? Może nie poznałabym Laurenta? Gdyby nie moje lekkomyślne postępowanie, podczas mieszkania w Poznaniu nie musiałabym "uciekać" do Londynu? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi i czasu, aby uzyskać jakieś sensowne wytłumaczenie.
Westchnęłam i przetarłam ręką lustro, które ponownie zaparowało.
Z łazienki wyszłam dokładnie o godzinie 16. Pod drzwiami stał nieźle wkurzony Darek.
- Dłużej się nie dało? - syknął strzelając piorunami w moją stronę. Uśmiechnęłam się kpiąco. Jak ja kocham go denerwować!
- Dało. Jeśli chcesz, mogę wrócić. - zaczęłam robić małe kroczki w tył, gdy Dudka przytrzymał mnie za łokieć, zsuwając lekko z ramienia skąpy szlafrok, który miałam na sobie. Dopiero wtedy zmierzył mnie wzrokiem po całym ciele. Chyba ciśnienie mu podskoczyło, bo zrobił się lekko czerwony. Zaśmiałam się w duchu. Jak łatwo faceta owinąć sobie wokół palca. Wyrwałam lekko swoją rękę z uścisku Darka i skierowałam się wprost do pokoju, w którym aktualnie sypiam.
- Jasna cholera! - warknęłam trochę głośniej zdenerwowana. Stoję od kilku minut przed lustrem w pokoju i za nic w świecie nie mogę zapiąć sukienki. Drzwi zaraz się otworzyły, a ja będąc pewna, że to któraś z dziewczyn nawet się nie odwróciłam.
- Poczekaj, pomogę ci. - zanim to usłyszałam, pojawiło się parsknięcie śmiechem. Robert ustał za mną i sprawnie przesunął zamek wzdłuż moich pleców. Położył obie ręce na moich ramionach. Momentalnie zrobiło mi się gorąco - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał - Szkoda, że to musi tak wyglądać... I nie mam tu na myśli twojego wyglądu, tylko... - nie zdążył dokończyć, bo do pokoju wleciał Piszczu.
- O, przepraszam... - mruknął zmieszany i zdziwiony - Maja, Ewa prosi, abyś do niej przyszła, gdy będziesz mogła. - powiedział i wyszedł szybciej, niż wszedł... Choć nie wiem, czy to możliwe.
Westchnęłam i odsunęłam się od Lewandowskiego.
- To ja pójdę... - mruknęłam jakby do siebie zakładając na nogi beżowe czółenka na platformie. Zostawiłam Roberta samego w pokoju i udałam się do bratowej - Coś się stało? - zapytałam wchodząc do sypialni Piszczków.
- Siadaj. - poklepała obok siebie miejsce na łóżku - Chodzi o ciebie, Roberta i Wojtka... - zaczęła.
- A co my razem mamy wspólnego? - zapytałam tym samym jej przerywając. Skarciła mnie tylko wzrokiem.
- Robert przyszedł dziś do mnie i zapytał się, czy jesteś szczęśliwa będąc z Wojtkiem w związku. Wyobraź sobie moje zdziwienie! - spojrzała na mnie - Nigdy nic nie mówiłaś, że łączyło bądź łączy cię coś ze Szczęsnym.
- Bo nie łączy! - oznajmiłam, gdy wszystko poukładałam sobie w głowie - Prócz przyjaźni. - to o to chodziło Robertowi. Przez to, że zobaczył nas trzymających się za rękę, myślał, że ja i Wojtek...
- Wytłumacz mu to, bo jak sobie wbije do łba, że nie ma u ciebie już ani krzty szans, to...
- Będzie za późno. - dokończyłam za nią - Ale nie teraz. Później. Pogadam z nim jeszcze dzisiaj. Chcę wyjaśnić to z nim, zanim ten rok się skończy. - zrobiłam chwilę przerwy - Idziemy, bo jeszcze zostaniemy same. - mruknęłam i czym prędzej wyszłam.
Tego sylwestra mieliśmy spędzić w pobliskim klubie, gdzie wynajęliśmy dziesięcioosobową lożę.
Zabawa była przednia. Alkoholu było pod dostatkiem... A przynajmniej w przypadku moim, Wojtka i Darka. Ewa i Agata ze względu na swój stan piją sok, a Asia sączy powoli drugiego drinka tej nocy. Wasyl, Robert, Łukasz i Kuba piją, ale w znacznie mniejszych ilościach.
Tańczyłam właśnie z Wojtkiem, gdy zauważyliśmy Roberta wychodzącego na taras.
- Idź do niego. Pogadajcie. - popchnął mnie lekko w odpowiednim kierunku. Odwróciłam się jeszcze w stronę Ewy, która spojrzeniem mówiła to samo, co mój przyjaciel. Bez większego zastanawiania się (i chwiania) poszłam do celu.
- Dlaczego uważasz, że jestem z Wojtkiem? - zapytałam Roberta, który stał na klubowym tarasie opierając się o barierkę - Do cholery, Robert!
- A nie jest tak? - zapytał patrząc na mnie uważnie. Odpowiedziałam mu zaprzeczeniem głowy. On od razu się wyprostował.
- Wojtek to mój przyjaciel, zresztą tak jak i twój. Wyciągasz pochopne wnioski. - wciągnęłam powietrze - Masz wielkie pole do popisu. - mruknęłam przygryzając wargę. Przejechał dłonią po moim policzku, nachylił się nade mną i pocałował.
***
Przede wszystkim: PRZEPRASZAM.
Nie mam dla siebie jakiegokolwiek usprawiedliwienia :/ prócz tego, że leżę teraz w łóżku, z katarem... i ledwo mówię (zapalenie gardła). Nic mi się nie chce, a gdy pomyślę o poniedziałku robi mi się niedobrze.
Następny rozdział powinien się pojawić do 27.01. :)
Jak ktoś ma ochotę: jednoparty.
PS. Śniegu u mnie od groma. Szkoda tylko, że nie mam jak wyjść na dwór. :/
PS 2. I tak jeszcze raz sobie napiszę (a co :D), że powiadomienia o nowym rozdziale pojawiają się na moim twitterze oraz wysyłam informację na GG (mój numer: 25880484). Jeśli ktoś chce być powiadamiany niech do mnie napisze, zostawi swój numer GG, bądź czasami podpatrzy mnie na twitterze. ;)
Trzymajcie się ciepło! :* Pozdrawiam.
Nie mam dla siebie jakiegokolwiek usprawiedliwienia :/ prócz tego, że leżę teraz w łóżku, z katarem... i ledwo mówię (zapalenie gardła). Nic mi się nie chce, a gdy pomyślę o poniedziałku robi mi się niedobrze.
Następny rozdział powinien się pojawić do 27.01. :)
Jak ktoś ma ochotę: jednoparty.
PS. Śniegu u mnie od groma. Szkoda tylko, że nie mam jak wyjść na dwór. :/
PS 2. I tak jeszcze raz sobie napiszę (a co :D), że powiadomienia o nowym rozdziale pojawiają się na moim twitterze oraz wysyłam informację na GG (mój numer: 25880484). Jeśli ktoś chce być powiadamiany niech do mnie napisze, zostawi swój numer GG, bądź czasami podpatrzy mnie na twitterze. ;)
Trzymajcie się ciepło! :* Pozdrawiam.
I tak ma być! Niech Robert sobie żadnych historii nie wymyśla. :D
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, że się dogadali i już nie będą się rozstawać, przez jakieś głupie nie porozumienia czy coś. Ale znając tą dwójkę, wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńCzytam w Twoich myślach :D Wiedziałam, że Robercikowi na serduszku leży jej znajomość z Wojtkiem :) Dobrze, że wyjaśnili sobie pewne sprawy no i jak zwykle pięknie zakończyłaś ten rozdział :)
OdpowiedzUsuń