niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 08.

  Adele - Skyfall

  Święta minęły tak szybko, jak przyszły. Już jutro wyjeżdżamy do wynajętego domku w górach.
Postanowiłam zadzwonić do Szczęsnego. Tak naprawdę dopiero teraz mam chwilę, aby usiąść i to zrobić.
  - Tak? - usłyszałam zaspany głos Wojtka.
 - Wstawaj leniu! - zaśmiałam się serdecznie - Wiesz, czego się dowiedziałam? - w odpowiedzi usłyszałam ciche mruknięcie, co (jak się domyśliłam) oznaczało zaprzeczenie. - To ci powiem! Spędzimy razem sylwka!
 - I dlatego mnie budzisz? - spytał oburzony, ale wiedziałam, że się uśmiecha.
 - Więcej entuzjazmu, mniej udawania. - powiedziałam podnosząc charakterystycznie brwi.
 - Jakiego udawania? - teraz to już śmiał się w głos.
 - Gdybym była obok ciebie, to bym zaczęła cię dusić.
 - Tymi grabiami, jakie masz, to nawet byś mi szyi nie objęła. - prychnęłam, udając oburzenie.
 - Moje grabie, więc je zostaw! Ja przynajmniej nie mam dłoni jak z Warszawy do Nowego Jorku.
 - Za te dłonie płacą mi milionami. - po tych słowach parsknęłam śmiechem i wydukałam jedynie słowo "materialista" - Ale jaki przystojny.
  - Kłóciłabym się. - uśmiech mimowolnie wtargnął na moje usta.
  - Zobaczymy, czy jutro będziesz taka mądra.
  - Co proponujesz? - zapytałam.
  - Kilka zasp i, hmm... Wymyślę na miejscu.
  - Nie wiedziałam, że lubisz zwiedzać zaspy, ale ok. Kocham spełniać twoje marzenia. - zaśmiałam się.
  Rozmawialiśmy z Wojtkiem jeszcze z 15 minut. Stwierdziliśmy, że podczas spotkania sylwestrowego postaramy się nadrobić kilka miesięcy niewidzenia się i wtedy pogadamy o wszystkim.

  Byłam w trakcie pakowania, gdy ktoś zapukał do mych drzwi. Nie czekając na żadne "proszę" do pokoju wszedł nie kto inny, jak Łukasz!
  - Co chcesz? - zapytałam na powitanie przerywając pakowanie.
  - Musimy pogadać... O tym całym wyjeździe. - zaczął i usiadł na moim łóżku - Bo ty o niczym nie wiesz.
  - A o czym mam wiedzieć? - zapytałam spokojnie i wróciłam do pakowania.
  - Kto jedzie...
 - Przecież wiem. Jedziemy my, Agata z Kubą, Wojtek i Wasyl z Asią, tak? - Łukasz odpowiedział "nie tylko" - No to kto? A, no tak! Zapomniałam o Darku, ale Ewa wspominała, że nie jest jeszcze pewna czy on będzie. To jak, będzie?
  - Będzie. Robert też...
  - W takim razie ja nie jadę! - oznajmiłam stanowczym głosem i zaczęłam wykładać ubrania.
  - Nie wygłupiaj się! - złapał mnie za nadgarstki tym samym uniemożliwiając mi dalsze wykonywanie czynności.
  - Mam spędzić sylwestra z kimś, kto nazwał mnie dziwką? - syknęłam wyrywając mu ręce.
  - Lewy cię tak nie nazwał! I ty doskonale o tym wiesz. - odpowiedział mi takim samym tonem - Kończ pakować tą walizkę i ruszaj dupę, bo wyjeżdżamy jednak już dziś! - warknął i zabrał walizkę, którą już spakowałam. Ja, z wielkimi wątpliwościami, zabrałam się za dokończenie pakowania tej drugiej, mniejszej.

  Do Ustronia mieliśmy maksymalnie 45 minut spokojnej jazdy, a że Łukasz nie lubi spokojnej jazdy, na miejscu byliśmy po około półgodzinnym siedzeniu w samochodzie.
Dziś mieli dołączyć do nas tylko państwo Błaszczykowscy. Jak się później okazało, oni już byli na miejscu przed nami.
  - Padam. - mruknęłam siadając na kanapie w salonie, po którym się rozejrzałam. Dwupiętrowy domek ogółem był piękny. Wszystko było w stylu góralskim, który osobiście uwielbiam. Z pomieszczenia, w którym aktualnie się znajdowałam, jest wyjście na taras z którego można dostać się na mały ogródek. Za oknem powoli się ściemniało, ale nadal był widoczny migocący w blasku śnieg. Wszystko było piękne, cacy, jednak myśl, że jutro zobaczę Lewandowskiego troszkę mnie przerażała. Bądź co bądź, nie rozstaliśmy się w dobrych stosunkach.
  - Nad czym tak rozmyślasz? - zapytał nagle Kuba.
  - Nad wszystkim i nad niczym. - powiedziałam powoli - Boję się, Kubsiol.
  - Czego? - zapytał spoglądając na mnie.
  - Życia. To, co przede mną. Tak bardzo boję się, że będę cierpieć... A co gorsze, że kogoś skrzywdzę.
  - Nie obraź się, ale ty już skrzywdziłaś Roberta.
  - A co jeśli skrzywdzę kogoś jeszcze bardziej? - mruknęłam drżącym głosem.
  - Bardziej się już chyba nie da. - prychnął Łukasz siadając po mojej drugiej stronie - Nikt ci tego nie mówił, ale...
  - Łukasz! Ja nie wiem, czy to dobry pomysł. - przerwał mu Błaszczykowski.
  - To bardzo dobry pomysł! - syknął - Niech wie, co ona odpierdala takim postępowaniem!
  - O co wam chodzi? - zapytałam zdezorientowana.
  - Lewy miał lekkie załamanie po twoim wyjeździe. Zresztą ja nie wiem, czy te załamanie nadal mu nie towarzyszy. - mimowolnie buzia mi się rozdziawiła, a oczy powiększyły do maksymalnych rozmiarów - Pewnie się zastanawiasz o czym ja dokładnie mówię... Otóż, siostrzyczko, gdy ty wyjechałaś do Polski to Robert nie wychodził z nami nigdzie... Odciął się od świata. Co prawda chodził na treningi i na meczach dawał z siebie wszystko, ale to by było na tyle. Tylko wtedy był ten prawdziwy Lewandowski. - zakończył a ja nie dowierzałam jego słowom.

***

  Przepraszam. Za wszystko w czym zawiodłam.
  Powoli przymierzam się do dodawana jednopartówek... :)

      NASTĘPNY: 23.12. (wątpię, aby pojawił się szybciej)

3 komentarze:

  1. szkoda ,że tak długo musimy czekać na następny ! Ale na prawdę warto ! Coraz bardziej mi się podoba : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczekuję dłuższych rozdziałów! :3 Niestety następnego nie będzie mi dane przeczytać w terminie, dopiero po świętach. ;<
    A Maja ma zacząć wierzyć w miłość Robcia. :>

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiedziałam, że Lewy też tam będzie! :D Swoją drogą sama chciałabym spędzić Sylwestra w takim domku, w gronie przyjaciół :) Źle zrobiła wyjeżdżając bez słowa ;/ Mam nadzieję, że chociaż tam ona i Robert będą mogli spokojnie i szczerze porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń