niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 13.

  Jason Mraz - Prettiest friend

  Czas leciał nieubłaganie szybko. Dopiero co świętowałam z najbliższymi początek 2011 roku, a już zaczął się lipiec. Korzystając z tego, że Robert ma trochę wolnego postanowiliśmy odwiedzić jego mamę, która mieszka w stolicy Polski a też pojawić się na ślubie i weselu jego siostry, Natalii.
Kupiliśmy z Robertem średniej wielkości mieszkanie w Warszawie. Powoli do mojej głowy dochodziła myśl, że już będzie dobrze. Bo co miało nam jeszcze stanąć na drodze?
  Temat Laurenta został już zamknięty na zawsze, a przynajmniej mam taką nadzieję. Koscielny dał sobie spokój po rozmowie, która się odbyła gdy odwiedziłam Wojtka w Londynie. Szczęsny przemówił mu do rozumu.
  Ewa urodziła śliczną i zdrową córeczkę. Łukasz oszalał ze szczęścia, a Kuba nie był oczywiście gorszy! Również doczekał się swojej pierworodnej.
  Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zostawiając krokiety smażące się właśnie na patelni pobiegłam w stronę drzwi, będąc pewna iż to Robert do nich się dobija. Moja intuicja jednak mnie zawiodła (swoją drogą nie pierwszy i nie ostatni raz). Osobą, która natarczywie dzwoniła dzwonkiem okazała się siostra mojego ukochanego.
  - Mogę wiedzieć, dlaczego jesteś jeszcze w rozsypce? - zapytała na początek, wskazując na dresy, w które byłam przyodziana.
  - A jak mam chodzić po domu? - zdziwiłam się - W sukience i szpilkach? - parsknęłam śmiechem ponownie stając nad kuchenką.
  - Miałyśmy iść dziś na ostatnią przymiarkę mojej sukni. - mruknęła siadając.
  - Cholera! Na śmierć zapomniałam. Robertowi się rano zamarzyły krokiety, zajęłam się nimi i całkiem wyleciało mi z głowy... - spojrzałam na nią przepraszająco.
  - Okej, okej... Mamy jeszcze trzy godziny do zamknięcia sklepu... Leć się ogarnąć, ja tego dopilnuję. Zresztą Robcio powinien niedługo wrócić. Ma dwie ręce, więc sobie poradzi. - jak na zawołanie Lewy wkroczył przez próg mieszkania i od razu skierował się do kuchni.
  - Nati? Co tu robisz? - zapytał zdziwiony witając się z siostrą pocałunkiem w policzek i zaraz pojawił się obok mnie oplatając ręką w pasie.
  - Ładnie mnie witasz, nie ma co. - mruknęła - Przyszłam po moją bratową, bo umówiłyśmy się, że pójdzie ze mną na przymiarkę, ale ty dałeś jej robotę i zapomniała o mnie...
  - Już to zostawiam i idę się szykować. - wtrąciłam - Poradzisz sobie, kochanie.
  - To nie było pytanie, prawda? - Robert zapytał  z komiczną miną, a ja nic nie odpowiedziałam. Pocałowałam go krótko w usta, wyminęłam i udałam się do łazienki, po drodze zabierając świeże ubranie z sypialni.
  Po półtorej godzinie byłyśmy już na miejscu. Siedziałam na fotelu w salonie mody ślubnej i przeglądałam katalogi.
  - Wychodzę! - zakomunikowała Natalia - I jak? - podniosłam oczy znad katalogu i zaniemówiłam. Siostra Roberta wyglądała przepięknie! - Nie sądzisz, że jest troszkę...
  - Nie wymyślaj. - przerwałam jej wstając - Jest piękna. Wprost idealna dla ciebie. Michał nie będzie wiedział, gdzie podziać oczy, gdy cię zobaczy. - uśmiechnęłam się i ją przytuliłam - Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę. - obróciłam ją w stronę lustra stając za nią. Uśmiechnęła się.
  - Niedługo ty będziesz na moim miejscu.
  - Byłoby miło. - mruknęłam pod nosem.
  - Uśmiechnij się, skarbie. - Nati mnie objęła ramieniem i stałyśmy w takiej pozycji dość długo przed wielkim lustrem - Wspomnisz moje słowa, gdy będziemy wybierać białą suknię dla ciebie. Nim się obejrzysz będziesz siedziała z dziećmi w domu i czekała na mojego brata.
  - Już na niego czekam, tylko bez dzieci. - fuknęłam, jednak po chwili obie cicho chichotałyśmy.

***

  Witajcie! :) Chyba dużo się nie pomylę, jeśli okrzyknę ten rozdział jednym z najkrótszych na tym blogu?
Naprawdę chciałam akcję z Laurentem wyostrzyć, ale mi się nie udało :c grrr!

PS. Kocham tą piosenkę, którą zamieściłam tam, na górze. :)

PYTANIA? ask.fm/CiaoBejbe

EDIT 25.3.2013: Moje opowiadanie o Olimpiadzie z perspektywy K. Ignaczaka idzie dalej! :) Ze szkoły mogą zostać wysłane tylko dwa, a chętnych było więcej (bodajże 6). Jestem naprawdę zadowolona, a opowiadanie także mi się podoba (chyba jako jedyne). Niestety nie będę mogła tego nigdzie opublikować - regulamin konkursu zabrania. :c

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 12.

  B.o.B ft. Bruno Mars - Nothing on you

  Do pierwszego lutego pozostało 16 dni.
  Stałam przed lustrem w pokoju i... No właśnie, i nic. Ciągle mam pewnego rodzaju mętlik w głowie.
Kocham Roberta, tego jestem pewna w stu procentach, ale nadal nie wiem co zrobić z fantem o nazwie "Laurent K.". Powiedzieć Lewandowskiemu o pamiętnym telefonie czy może zostawić to w tajemnicy? Obydwie opcje mają swoje wady i zalety, jednak muszę wybrać mniejsze zło.
  Z zamysłu wyrwało mnie pukanie do drzwi i nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć do pokoju wpadł uśmiechnięty Robert. W jednym momencie wszystkie zmartwienia wyleciały mi z głowy. Na twarzy pojawił się jak najbardziej szczery uśmiech. Odwróciłam się w jego stronę i czym prędzej pokonałam małą przestrzeń dzielącą nas, by złożyć na jego policzku krótki pocałunek.
  - Mmm.. Jak miło mnie pani wita. - wymruczał mi do ucha obejmując w pasie - Jednak wolał bym w usta.
  - Pamiętam o naszej umowie, proszę pana. - wyswobodziłam się z uścisku - Z niczym się nie spieszymy.
  - Ach, ja też o tym pamiętam, tylko jestem strasznie niecierpliwy. - westchnął teatralnie i rozłożył się na moim łóżku, robiąc miejsce obok siebie. Szybko znalazłam się obok niego, kładąc głowę na jego torsie. Lewy od razu zaczął bawić się kosmykiem moich włosów. Mimowolnie na moje usta wdarł się uśmiech, a do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach perfum Roberta.
  - Mógłbym tak całą wieczność... Aby tylko z tobą. - oznajmił.
  - Hej, hej, przyjacielu! - podniosłam się patrząc uważnie na jego twarz -  Skąd te deklaracje? Przed chwilą mówiłeś, że pamiętasz o umowie. Wszystko...
  - ... w swoim czasie. Jak mam o tym zapomnieć, jak mi za każdym razem o tym przypominasz? - spojrzał na mnie lekko mrużąc oczy - A deklaracja prosto z serca. - zwinnie położył mnie ponownie na swoim torsie, znowu zaczynając bawić się moimi włosami - Doskonale wiesz, że cię kocham. - pochylił się lekko nade mną i pocałował mnie w skroń.
  - Nic nie ułatwiasz. - westchnęłam zamykając oczy.
  - W życiu nic nie jest łatwe, Maju. Musimy się z tym pogodzić. - po tych słowach nastała między nami cisza. Usiadłam na nim okrakiem i odezwałam się:
  - Powiem ci coś, tylko się nie denerwuj, dobrze?
  - Nie lubię, gdy tak zaczynasz... - spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem.
  - Zadzwonił do mnie Laurent, jak jeszcze byłam u rodziców. - poczułam jak jego mięśnie się napięły - Spokojnie... Była ta sama gadka: dlaczego go zostawiłam, bla, bla, bla... Po prostu chciałam ci to powiedzieć. Nie chcę ukrywać takich rzeczy przed tobą, rozumiesz? Nie musisz się denerwować.
  - Nie denerwuje się. - odparł po chwili.
  - A twoje mięśnie same się napinają.. - rzuciłam sarkazmem - Oj Robciu, Robciu... Kochany jesteś. I strasznie seksowy, gdy się denerwujesz i jesteś zazdrosny zarazem. - zachichotałam w jego ramię.
  - Nie jestem zazdrosny. - mruknął obrażonym tonem. Spojrzałam w jego oczy - No może troszkę... - zaśmiał się a ja zaraz za nim mu wtórowałam.

  Leżymy tak już prawię godzinę. Jakieś dziesięć minut temu Robert najnormalniej w świecie zasnął. Nie mam mu tego za złe, bo wiem, że jest zmęczony. Wstał wcześnie rano, a przyszedł tu od razu po treningu. Nie miał chwili, aby odpocząć.
Niemalże idealną ciszę przerwało pukanie do drzwi. Mruknęłam ciche "proszę" delikatnie siadając na łóżku. Do sypialni wszedł Łukasz:
  - Idziemy do Kuby i Agaty. Zostajecie czy dotrzymacie nam towarzystwa? - zapytał dość doniosłym głosem, jednak gdy zobaczył śpiącego Roberta gestem ręki przeprosił - Nie musisz odpowiadać. Wrócimy około 19. - dodał znacznie ciszej i opuścił pokój. Spojrzałam z niepokojem na Roberta, jednak ten dalej spokojnie spał.
  Wróciłam do poprzedniej pozycji. Poleżałam spokojnie ponad 15 minut, by z grymasem niezadowolenia opuścić sypialnię. Mój żołądek dał znać, że domaga się czegoś do zjedzenia.
Westchnęłam cicho otwierając lodówkę. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty do zrobienia kanapek, wstawiając zaraz wodę na herbatę.
Stojąc przy stole nagle poczułam ręce wokół moich bioder.
  - Obudziłam cię? Przepraszam, nie chciałam. - wychrypałam cicho.
  - Nie obudziłaś, sam się obudziłem. - przycisnął mnie bardziej do siebie.
  - Robert, nie pomagasz. - na moich ustach pojawił się uśmiech - Siadaj, na pewno jesteś głodny. - uwolniłam się z uścisku i zalałam dwa kubki zagotowaną wodą, które zaraz postawiłam na stole. Wyjęłam odpowiednią ilość talerzy, jeden dając Lewandowskiemu.
Usiadłam na przeciw niego i badałam oczami każdy ruch, który wykonywał.
  - Kocham cię. Nie spodziewałam się, że można tak kogoś kochać po tylu latach. - słowa same pocisnęły się na moje usta. Kęs kanapki ustał w gardle Lewego, przez co zaczął się dusić. Szybko podeszłam do niego, by klepnąć go w plecy. - Aż takie straszne słowa powiedziałam, że zacząłeś się dusić? - zapytałam z lekkim uśmiechem. Prawie niewidocznym.
  - Zdziwiły mnie trochę twoje słowa. Przeważnie to ja ci wyznawałem miłość, byś ty mogła mnie zbywać jakimiś słowami. Przynajmniej tak było w ostatnim czasie. - spojrzał na mnie.
  - Może to czas, aby stanąć przed faktem dokonanym? Nie uciekać przed tym, co czuję? - wzruszyłam ramionami, a Robert zwinnie posadził mnie na swoich kolanach.
  - To co, mogę cię wreszcie pocałować, jak kobietę, którą kocham? - zapytał z radosnymi iskierkami w oczach.
  - Nie, - powiedziałam poważnie - bo ja pocałuję cię pierwsza. - dodałam szybko z uśmiechem i wpiłam się w jego usta z wielką namiętnością i przede wszystkim z miłością.

***

  Jestem. Przyznam, że trochę się cieszę :)
Małe info: mam napisane dwie historie + dwie zaczęte na siatkarską opowieść. Byłby ktoś chętny?

sobota, 2 marca 2013

Krótkie, ale ważne - informacja od Fleur :)

  Cześć wszystkim!
Nie przedłużając, zacznę od razu: przepraszam, za moją długą nie obecność.
Najpierw byłam chora, przez ferie miałam trochę badań lekarskich i lenia. :c Obiecałam sobie, że zaraz po feriach dodam, ale pojawiło się coś jeszcze, a mianowicie startuję w konkursie... Mam małe "urwanie głowy", ponieważ muszę napisać opowiadanie na ten konkurs. Temat łatwy, ale jednak trudny - olimpijski. Szczegółów nie chcę zdradzać... tak żeby nie zapeszyć :P Jak mi pójdzie z pewnością gdzieś wspomnę. Prace wstępną mam napisać do 15.03. więc chcę się teraz przede wszystkim temu poświęcić.
Nie martwcie się (o ile ktoś w ogóle), żyję i mam się dobrze! :)
  O tym wpisie nie powiadamiam - jeśli ktoś wejdzie to zobaczy, jak nie to nie.
Nowy rozdział pojawi się jak najszybciej tylko będę mogła. Jeśli ktoś tu jeszcze na mnie czeka, w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch, doczeka się rozwoju mojej historii...

Trzymajcie się cieplutko! Buziaki :*

EDIT 12.03.2013: Wczoraj skończyłam pisać konkursowe opowiadanie, a dziś je wysłałam do mojej polonistki :) W ciągli najbliższych dni coś tu się pojawi.