James Blunt - You're Beautiful
Dochodziła godzina 14, a ja, odkąd wstałam, chodziłam z kąta w kąt nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
Dochodziła godzina 14, a ja, odkąd wstałam, chodziłam z kąta w kąt nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
Na miejscu byli już wszyscy, włącznie z Robertem.
- Majka, zbieraj się! - oznajmił Wojtek - Idziemy na spacer. - nie czekając na moją odpowiedź zaczął się ubierać. Po chwili robiłam to samo. Chyba lepszy spacer po Ustroniu z Wojtkiem niż bezczynne chodzenie, siedzenie lub leżenie. Tymi trzema zajęciami niesamowicie denerwowałam Darka Dudkę.
- Kochasz go? - zapytał ni stąd ni zowąd Szczęsny.
- Jak cholera. - mruknęłam pod nosem patrząc się przed siebie.
- To dlaczego z nim nie porozmawiasz?
- Bo moja duma na to nie pozwala.
- Ale ta duma pozwoliła ci na to, abyś tak skrzyczała Lewego, że... Powiem tak, lepiej schowaj tą pieprzoną dumę i pogadaj z nim, dopóki on jest w stanie ci to wybaczyć. Jeśli teraz tego nie zrobisz, później może być za późno.
- Tylko co ja mam mu powiedzieć? - zapytałam łapiąc Wojtka za rękę po przyjacielsku - Wracamy? Zimno mi. - od razu zawróciliśmy w stronę domu.
- Nie wiem. Może przeprosić?
- Nie jest na to za późno? - w odpowiedzi usłyszałam "na przeprosiny nigdy nie jest za późno".
Będąc już blisko celu zauważyliśmy Darka i Roberta.
- Gdzie się wybieracie? - zapytał Wojtek, a mój wzrok utkwił na Robercie.
- Idziemy szukać jakiegoś sklepu. Wasyl, Ewa i Agata siedzą i powoli wszystko wyjadają. - oznajmił Dudka. Dopiero teraz zauważyłam gdzie patrzy Lewy. Jego wzrok był skierowany wprost na nasze dłonie, które nadal tkwiły w uścisku. Natychmiast uwolniłam swoją rękę.
- Niestety wam nie pomożemy. - zaśmiał się Wojtek - Idźcie szukać, a my lecimy szybko do domu, bo Mała zmarzła.
- Nie jestem mała. - burknęłam, gdy już ich wyminęliśmy.
- Masz rację, ze swoim 1,67 jesteś jak żyrafa.
- Przy tobie mało kto jest żyrafą. - uśmiechnęłam się lekko i przyśpieszyłam kroku, aby być szybciej w ciepłym domu.
Po wejściu i zdjęciu butów i płaszczyka od razu skierowałam się do kuchni, w celu zaparzenia herbaty dla siebie i Wojtka.
Darek miał rację. Marcin, Ewa i Agata siedzieli w najlepsze i ciągle coś mielili. Byli tak zajęci jedzeniem, że w ogóle nie zwrócili na mnie uwagi! Po wstawieniu wody udałam się do salonu, gdzie oglądali telewizję Wojtek z Asią, żoną Marcina.
- Gdzie jest Łukasz i Kuba? - zapytałam siadając między nimi na kanapie. Oboje wzruszyli ramionami nie patrząc na mnie. Wgapiali się w ekran telewizora. Westchnęłam i sama tam zerknęłam. Leciał Kevin sam w domu - O Boże! Jak wy możecie to oglądać? Przecież tym już wymiotować można! - zaczęłam, ale oni obje mnie uciszyli. Pokręciłam tylko głową i wróciłam do kuchni. Wraz z herbatą ponownie usiadłam między nimi i zaczęłam po raz -etny oglądać zmagania Kevina z jakimiś włamywaczami. Asia jednak zmyła się, tłumacząc tym, że musi zadzwonić do rodziców, którzy sprawują opiekę nad jej i Marcina synkiem.
Po półgodzinie dołączyła do nas dwójka zmarzniętych, których spotkaliśmy, gdy wracaliśmy do domu.
- Pójdę zaparzyć wam herbatę. - oznajmił Wojtek - Chodź Darek, pomożesz mi. - Szczęsny posłał mu takie spojrzenie, że Darek chyba bał mu się odmówić i bez żadnego sprzeciwu ruszył za moim przyjacielem.
Siedzieliśmy z Lewandowskim w ciszy. Żadne z nas nie chciało się odezwać. Minęła minuta, dwie, pięć, aż wreszcie nie wytrzymałam i powiedziałam cicho, ale tak ażeby usłyszał:
- Przepraszam. Nie powinnam wtedy tak na ciebie wrzeszczeć.
- To prawda, nie powinnaś. Nie wiedziałaś, co chcę powiedzieć. - mruknął w ogóle nie patrząc na mnie.
- Zawsze mam do powiedzenia dużo wtedy, kiedy nie powinnam. - chciałam rozluźnić atmosferę między nami i chyba się udało, bo Robert lekko się uśmiechnął.
- Tu też się z tobą zgodzę. - uśmiech nagle zszedł z jego twarzy - Mam nadzieję, że wam się układa. - powiedział smutnym głosem i zostawił mnie samą. Po prostu sobie poszedł.
Nie wiedziałam co myśleć. Co to miało oznaczać? Z kim ma mi się układać?
- To prawda, nie powinnaś. Nie wiedziałaś, co chcę powiedzieć. - mruknął w ogóle nie patrząc na mnie.
- Zawsze mam do powiedzenia dużo wtedy, kiedy nie powinnam. - chciałam rozluźnić atmosferę między nami i chyba się udało, bo Robert lekko się uśmiechnął.
- Tu też się z tobą zgodzę. - uśmiech nagle zszedł z jego twarzy - Mam nadzieję, że wam się układa. - powiedział smutnym głosem i zostawił mnie samą. Po prostu sobie poszedł.
Nie wiedziałam co myśleć. Co to miało oznaczać? Z kim ma mi się układać?
***
Kto nie przyspał czytając to wyżej,niech żuci kamieniem! :D tylko mnie nie zabijcie
NASTĘPNY: (jak dam radę) 01.01.2013r.
NASTĘPNY: (jak dam radę) 01.01.2013r.